Jak Majka nauczyła się tańca brzucha

Vypočujte si celý príbeh.

Kaszko – duch krainy Figle-Migle zawisł w powietrzu za oknem. Wisiał, wiercił się i wybałuszał oczy w kierunku okna, bo było zza niego słychać muzykę, która nawet nieboszczyka poderwałaby do tańca. Arabskie bębny, tamburyny, grzechotki. Przy jej dźwiękach Majka kręciła się jak fryga, splatała ręce, przytupywała nogami i chichotała. Kaszko patrzył, co robi Majka i powoli do niej dołączał, wciąż wisząc za oknem. Nagle twarz Majki spochmurniała. Zniknął uśmiech, a pojawił się gniew. Muzyka ucichła, Majka usiadła na ziemi, a Maksio coś jej mówił na ucho.

Kaszko wleciał przez okno do pokoju przyjaciół.,,Kaszko, powiedz jej, że to nieprawda, przecież nauczy się, jak będzie ćwiczyć!“ – mrugnął Maksio do Kaszka.

„Nigdy się tego nie nauczę!“ – to było pierwsze, co usłyszał od Majki.

,,Kaszko, powiedz jej, że to nieprawda, przecież nauczy się, jak będzie ćwiczyć!“ – mrugnął Maksio do Kaszka.

„No oczywiście, ale czego chce się nauczyć?“ – zapytał Kaszko, nie wiedząc o co chodzi.

„Maksio nauczył się grać piękne arabskie pieśni, a ja chciałam nauczyć się arabskich tańców“ – zaczęła Majka.

„I…?“ – Kaszko wciąż jeszcze nie rozumiał.

„No i nie umiem ich!“ – powiedziała Majka.

„Ależ umiesz!“ – protestował Maksio.

„Umiem, umiem, ale tylko to“

„Umiem, umiem, ale tylko to“

„A tego już nie umiem!“ – Majka tupnęła nogą i dodała płaczliwie –„Widzicie?“

„No, ale wcześniej było pięknie“ – powiedzieli Maksio i Kaszko.

„Ale ja bym chciała umieć tańczyć jak tureckie tancerki“ – chlipała Majka.

„No to się naucz!“ – wypalił Kaszko.

„Ale gdzie?“ – załkała Majka.

„No gdzie, gdzie? Oczywiście w Turcji“ – powiedział Kaszko tak spokojnie, jakby mówił o wycieczce do Trebišova.

„Myślisz serio?“ – zerknął zza tureckiego bębenka Maksio.

„Oczywiście!“ – spokojnie odparł Kaszko.

Majka z Maksiem spoglądali z osłupieniem na swojego latającego przyjaciela. Ciszę przerwał śmiech Kaszka.

„Szkoda, że nie możecie siebie zobaczyć. Wyglądacie jak przerażone myszy!“ – klepał się po udach duch Kaszko.

„Bardzo cię proszę, tylko nie jak myszy?“ – fuknęła Majka.

„Dobrze, dobrze. Posłuchajcie,“ – Kaszko zawołał przyjaciół do siebie – „część krainy Figle-Migle należała niegdyś do Turcji“.

„Jak to?“ – wyszeptała Majka.

„Tak to. I ta część leży niedaleko Koszyc. Štítnik był jednym z tureckich centrów. Jest tam nawet kościół, w którym są ukryte tajemnicze niewidzialne freski. One pomogą nam ożywić tureckie duchy. A te mogą nauczyć cię tańczyć“ – powiedział Kaszko Majce, która otworzyła buzię tak szeroko, że mogłyby do niej wlecieć 142 muchy.

„A czy ty wiesz, jak można je ożywić?“ – spytał Maksio.

„Nie wiem“ – odrzekł Kaszko. 

Majce teraz oczy też zokrąglały ze zdumienia, co w połączeniu z rozdziawioną buzią sprawiało, że wyglądała jak nagle obudzona żaba.

„My duchy jesteśmy istotami myślącymi. Jak już pewnie zauważyliście. Nie pamiętam, jak się je ożywia, ale wiem, jak się tego dowiemy“ – odparł Kaszko.

W oczach dzieci widać było tylko jedno pytanie: ,,JAK?“

Kaszko mrugnął, dał dzieciom przyspieszacz zwyczajny i już lecieli. 

Wylądowali na małym placyku przed wielkim kościołem i trochę podniszczonymi domami z przepięknymi fasadami. 

„Tam znajdziemy odpowiedzi“ – wskazał kościół Kaszko. 

„W kościele?“ – ze zdziwieniem wymamrotał Maksio.

„To nie jest zwykły kościół. Stoi tu już ponad 600 lat. Najpierw był katolicki, potem protestancki, a w końcu… Spójrzcie tam w górę na wieżyczkę“ – zerknął w stronę do nieba Kaszko.

Dzieci spojrzały na wieżyczkę i zaniemówiły. Na kościelnych wieżach najczęściej są krzyże lub koguty, a tu był półksiężyc.

„Co to jest?“ – zapytała zaskoczona Majka.

„To jest półksiężyc, znak islamu, innej religii. Zatknęli go na wieży Turcy, kiedy przebiegała tędy granica Imperium Tureckiego“ – powiedział Kaszko.

„Nie mówisz poważnie!“ – krzyknął Maksio – „To znaczy, że my jesteśmy teraz w Turcji?“

„No tak!“ – wesoło odpowiedział Kaszko i ruszył w stronę kościoła. „W kościele są stare freski…“

Zorientował się, że dzieci nie wiedzą, co to freski, więc starał się im wytłumaczyć.

„To są obrazy na ścianach malowane specjalną techniką, czyli na wilgotnym tynku, dzięki czemu stają się częścią ściany“ – starał się jak najprościej wyjaśnić Kaszko.

„Aha!“ – powiedziały dzieci i zastanawiały się, czy już gdzieś nie widziały fresków.

Weszli do kościoła i stanęli oczarowani. Wszędzie na ścianach były przepiękne malowidła, czyli freski. 

„Bomba!“ – szepnął półgłosem Maksio, spoglądając w górę na sklepienie przypominające ogromną pajęczynę, na freski rycerzy, starych brodatych proroków, na konie i…

„Ale jak to się czyta?“ – mruczał pod nosem Kaszko i latał od ściany do ściany.

„Czego szukasz?“ – zapytała troszkę głośniej Majka, bo Kaszko właśnie latał dookoła przepięknego ogromnego filara wysokiego na jakieś 20 metrów.

„Znalazłem! Siedem sztuk!“ – Kaszko wesoło podleciał do jednego z okien.

„Jakich sztuk?“ – spytał, rozglądając się Maksio.

„Gramatyka, retoryka, logika, arytmetyka, geometria, astronomia, muzyka“ – wyrecytował jak przed tablicą Kaszko.

„To są sztuki?“ – zapytała zmęczona Majka, siadając w najbliższej ławce i podziwiając przepiękne obrazy na ścianach.

„Tak dawniej mawiano. Tych rzeczy uczono we wszystkich szkołach. Musiał je umieć każdy wykształcony człowiek i artysta. Muszę je teraz poprawnie przeczytać w języku duchów, żeby stało się to, co chcemy. Przesuńcie się“. 

Kaszko stanął pośrodku kościoła zwrócony twarzą do okna, wokół którego były freski przedstawiające sztuki wyzwolone. Zamknął oczy i zaczął wymawiać zaklęcie:

„Grastamataltista, retomotorostota, logomaramata, arytonumerototo, geometrumetroroko, astronologo, muzykoritawerta“.

– spojrzał na ściany koło okna, ale nic się nie działo. 

„Nie działa?!“ – zdziwił się Kaszko.

„Wiedziałam, że nigdy nie nauczę się tego tańca“ – westchnęła Majka.

„Poczekaj… Pewnie o czymś zapomniałem“ – zastanawiał się Kaszko.

Maksio z Majką nie przeszkadzali mu i patrzyli na coś w górze, co sterczało ze ściany wysoko nad wejściowymi drzwiami. Kaszko popatrzył w tym kierunku. 

„Taaaaak!“ – krzyknął duch, zapominając, że jest w kościele.

„Psssssssssssssssssssst“ – uciszyła go Majka.

„Bez muzyki to się nie uda. Do tego jest potrzeby akompaniament. Maksio wyciągaj instrumenty i zaczynamy“ – zarządził Kaszko.

„Ale ja żadnych nie wziąłem. Mówiłeś, że Majka będzie uczyła się tańczyć!“ – spuścił wzrok Maksio.

„Hmm, nie szkodzi“ – powiedział Kaszko i wziął Maksia na ręce – „Zagrasz na organach“.

„Na organach?!“ – zdziwił się Maksio.

„Uważajcie, chłopaki!“ – wyjąkała przestraszona Majka, kiedy zobaczyła Maksia z Kaszkiem jakieś 15 metrów nad ziemią.

„To tak, jakbyś grał na pianinie, nie bój się“ – uspokajał go Kaszko.

„No jasne!“ – Maksio chciał jeszcze coś dodać, ale już siedział za organami, które bardzo wysoko sterczały ze ściany. 

„Graj!“ – rozkazał mu Kaszko.

Maksio zaczął grać prostą melodię, która mu właśnie przyszła do głowy, a Kaszko powtarzał swoje zaklęcie: „Grastamataltista, retomotorostota, logomaramata, arytonumerototo, geometrumetroroko, astronologo, muzykoritawerta“.

„Grastamataltista, retomotorostota, logomaramata, aritonumerototo, geometrumetroroko, astronologo, muzikoritaverta.“

Kiedy wypowiedział ostatnie słowo, nagle do muzyki Maksia dołączyły nie wiadomo skąd bębenki. Miały piękny dźwięk. Taki można usłyszeć tylko w filmach dokumentalnych o odległych krajach. Po chwili zabrzmiała piszczałka i coś, co przypominało harfę. Maksio grał, milczał i przeżywał to, co właśnie się działo. Nie wiedział, czy to sen, czy jawa. Bez względu na to, czym to było, było piękne. Nie piękne, ale wprost cudowne.

Nagle na jednej ścianie, na której nie było żadnych fresków, zaczęły pojawiać się postacie mężczyzn w szerokich spodniach i turbanach na głowach. Potem pojawiły się kobiety w przepięknych falujących kolorowych spódniczkach, z prześwitującymi woalami i czymś błyszczącym wokół talii. Postacie stawały się coraz bardziej widoczne. W pewnej chwili kobiety zaczęły tańczyć, a Maksio zauważył, że mężczyźni mają przy pasach nie tylko miecze, ale również bębenki i piszczałki, a w rękach jakieś instrumenty strunowe. Ich ręce ruszały się jak w telewizji. 

Podczas uderzenia w wielki bęben wszystkie postacie wyszły ze ściany.

Majka schowała się pod drewnianą ławkę, a Maksio przestał grać i na wszelki wypadek pobiegł do siostry. Majka tylko przez małą szparkę patrzyła na wychodzące ze ściany piękne dziewczęta tańczące dokładnie tak, jak ona chciałaby się nauczyć. Kaszko podbiegł do jednego z wesołych tancerzy, który grał na bębenku tak szybko, że jego palców nawet nie było widać.

„Emre!“ – zawołał Kaszko.

„Kaszko!“ – krzyknął wesoły tancerz, po czym wszyscy przestali grać i tańczyć.

Padli sobie w objęcia, a Kaszko, coś szepnął Emremu na ucho. Obaj się zaśmiali. Potem podeszły do nich dziewczęta. Również z nimi Kaszko coś poszeptał, a potem zawołał:

„Maksiu, Majko, wyjdźcie, to są przyjaciele“.

Maksio z Majką wyszli spod ławek i podeszli do Kaszka.

„To jest Emre, mój turecki przyjaciel, z którym przeżyliśmy wspólnie piękne lata na studiach dla duchów w Hierapolis“ – przedstawił tancerza Kaszko.

„Cooo?!“ – spytał zaskoczony Maksio – „Ty studiowałeś w Turcji?“

„Owszem, tam jest jedna z najstarszych na świecie szkół duchów i czarodziejek. Moja alma mater“ – odrzekł Kaszko.

Dzieci nic nie rozumiały.

„Majko, to jest Illayda, co w naszym języku to znaczy nimfa wodna“ – powiedział Kaszko, a najpiękniejsza z tancerek ukłoniła się i uśmiechnęła.

„Piękne imię” – szepnęła Majka i dygnęła.

„Po studiach, spotkaliśmy się znowu z Emre tutaj przed ponad 400 laty, gdy była tu Turcja“ – wspominał Kaszko.

„I tak nam się tu spodobało, że kiedy Turcy wycofali się po przegranych bitwach, zostaliśmy w Štítniku i w krainie Figle-Migle“ – dokończył opowieść Emre. „Mieszkamy w tajemnej komnacie za tym największym filarem, o której istnieniu nikt nie wie“.

„Słyszałam, że chcesz nauczyć się naszych tańców“ – zwróciła się Majki Illayda.

„Tak, bardzo, a najbardziej tańca brzucha” – odpowiedziała Majka.

„Hmmm, ale do tego musisz mieć chustę, która będzie grzechotać i błyszczeć” – zauważyła Illayda.

„Mam chustę“ – Majka zaczęła przygotowywać się do lekcji tańca.

„To przyczep do niej kamyki z ziemi“ – poradził Maksio.

Illayda i Majka spojrzały na niego z takim wyrzutem, z jakim potrafią to tylko dziewczęta, gdy chłopcy palną jakieś głupstwo. 

„To powinno być coś błyszczącego, drobnego i powinno być tego dużo…“ – zastanawiała się Illayda.

„Wiem, jak sobie poradzimy!“ – wykrzyknął Emre – ,,Wy, dziewczęta, uczcie się na razie kroków i ruchów bioder, a my w tym czasie przyniesiemy coś ładnego na chustę Majki“.

„Maksiu, idesz z nami?“ – spytał.

„Jasne!“ – Maksio podbiegł do Kaszka i obaj natychmiast odlecieli – „Co bym tu robił. Dziewczyny by mnie jeszcze pewnie wciągnęły do swojego tańca“.

„Skoczymy tylko tu za róg!“ – wskazał Emre.

I faktycznie za parę chwil byli przy jaskini.

„To jest Jaskinia Ochtyńska. Rośnie w niej aragonit. Przepiękny kryształ. Bardzo rzadki. Nie wolno go odłamywać ani niszczyć“ – Emre wyjaśniał, czemu właśnie tu się znaleźli.

„My jednak znamy miejsce, gdzie jest mnóstwo odłamków aragonitu. Kiedy znajdujemy odłamane kawałeczki aragonitu, to odkładamy je do tajemnej komnaty w jaskini, do której jeszcze nie dotarli grotołazi“ – szeptał Maksiowi na ucho Kaszko. 

Wlecieli do jaskini tajemnym otworem w skale ukrytym pod mchem, a potem lecieli w ciemności. Po chwili Maksio ujrzał przepiękne światło. Kiedy podeszli bliżej zobaczył śliczne kawałeczki białych kryształków.

„Włóż je tu, do tego woreczka. Na pewno spodobają się Majce“ – uśmiechnął się Emre.

Maksio włożył kryształy do woreczka i polecieli z powrotem.

„Musimy kiedyś przyjechać zwiedzić tę jaskinię z rodzicami. Musi być przepiękna, jeśli same odłamki są takie śliczne“ – rozmarzył się Maksio.

„Jest naprawdę wyjątkowa, opłaca się tu przyjechać!“ – krzyknął Emre.

Kiedy wrócili, dziewczęta już miały opanowany taniec brzucha. Twarz Majki jaśniała szczęściem niczym aragonit w ciemności.

„Spójrzcie, czego mnie Illayda nauczyła!“ – zaczęła kręcić biodrami.

„Chwilka!“ – zatrzymała ją nowa koleżanka i pokazała na kryształki aragonitu.

Majka była zachwycona. Tureckie tancerki–duchy wzięły jej chustę, kawałeczki aragonitu i naszyły na nią te piękne kryształki. Gdy skończyły, Majka miała najpiękniejszą chustę do tańca brzucha i natychmiast ją założyła. 

„Nie będziemy tańczyć w kościele. Chodźcie, tu niedaleko kościoła są ruiny zamku wodnego. Tam zatańczymy“ – powiedziała Illayda.

Chłopcy wzięli w ręce instrumenty, nawet dla Maksia znalazł się jakiś bębenek. Dziewczęta porządnie zawiązały swoje chusty i zaczęły taniec.

Tańczono i grano do samego wieczora. Majka była najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. Niewiele jest przecież takich, które mogą nauczyć się tureckiego tańca od prawdziwych Turczynek!

Gdy wrócili do domu i położyli się spać, nóżki Majki dalej tańczyły. Maksio przebierał palcami po pierzynie tak, jakby grał na arabskim bębenku, a w ciemności jaśniały kryształki aragonitu na Majki chuście. Kaszko z Emrem siedzieli na oknie i patrzyli na szczęśliwe dzieci.

Kaško s Emrem sedeli na okne a pozerali sa na šťastné deti. 

,,Nieważne skąd jesteś, jeśli potrafisz uszczęśliwić dzieci“ – podsumował dzień zadowolony Emre.

Nechce sa Vám čítať?  Pustite si nahrávku

Spoznajte čarovné miesta z príbehu

Rozprávkové novinky

Chcete byť vždy v strehu a vedieť o každej akcii vo vašom okolí či získať aktuálny tip na skvelý výlet? Nechajte nám svoj email a nič podstatné zo sveta Haravara vám neujde.
Košice Región Turizmus,
Bačíkova 7,
040 01 Košice, Slovakia
cross