Jak Maksio został prawdziwym rycerzem

Vypočujte si celý príbeh.

Była przepiękna pogoda. Świeciło słonko. Takie wyszczerzone, mrugające, łobuzerskie. Kaszko zapatrzył się na nie. Duchy mogą patrzeć prosto w słońce, bo ich oczom to już nie szkodzi. Założył na głowę czapkę daszkiem to tyłu i udał się do swoich przyjaciół, Maksia i Majki. Już się cieszył na dzisiejsze wspólne figle, bo wymyślił trzy świetne zabawy. Wylądował na parapecie i natychmiast krzyknął: 

„Już jestem i mam ogromną ochotę na zabawę!“

„Ja też!“ – odparła Majka.

„A ty, Maksiu?“ – zapytała brata.

„No jasne, możemy” – odpowiedział Maksio trochę smutno i położył jakąś kartkę na biurku między szkolnymi zeszytami.

„Coś się stało?“ – spytał Kaszko Majki.

„Z pewnością!“ – szepnęła Majka – „Cały dzień snuje się jak struty, spogląda na swój rycerski dyplom, który otrzymał w Kráľovskim Chlmcu od samego króla i wzdycha“.

„Chyba tęskni za królem i muszę go rozweselić“ – pomyślał Kaszko.

„Hej, Maksiu!“ – rzucił w stronę kolegi – „Idziemy się pobawić?“

„Przecież powiedziałem, że możemy. Ile razy mam powtarzać!“ – odwarknął Maksio.

„Dobrze, dobrze, nic ci nie zrobiłem“ – spojrzał na smutnego przyjaciela i spytał: „Czy mogę ci jakoś pomóc?“

„Raczej nie“ – odpowiedział Maksio.

„No dobrze. A co byś powiedział,“ – Kaszko zatarł ręce – „gdybyśmy dziś zagrali w jakąś przygodową grę?“.

„Ja jestem za“ – oznajmiła gotowa do zabawy Majka.

„Proponuję nową zabawę w szukanie“ – powiedział Kaszko.

„Lubię szukać!“ – ucieszyła się Majka – „Zwłaszcza rzeczy na obrazkach“.

„No, to masz szczęście!“ – zaśmiał się Kaszko – „Nasza zabawa nazywa się: Znajdź swoją drugą skarpetkę!“.

„Co?“ – zdumiała się Majka, a i Maksio trochę zdębiał. 

„No, przecież zawsze, kiedy tu przychodzę, a wy ubieracie się i zakładacie buty, to szukacie skarpetek do pary. Zwłaszcza, gdy się spieszymy“ – wyjaśniał swoje plany Kaszko – „A zeszłym razem powiedziałeś mi, że masz w szufladzie piętnaście skarpetek bez pary“. 

„W to mi się nie chce bawić“ – zwiesił głowę Maksio.

„Mnie też!“ – chwyciła się pod boki naburmuszona Majka.

„W takim razie mam drugą świetną zabawę“ – zaproponował Kaszko. 

„Super!“ – ożywiła się Majka.

„Złap swojego ducha!“ – zachwycony Kaszko przedstawił swój pomysł.

„Czyli mamy cię łapać, ale nigdy nie złapać!“ – Majka pokręciła z niedowierzaniem głową.

„Właśnie tak!“ – potwierdził Kaszko.

„Nudaaaaaaa“ – ziewnął Maksio.

„Mam już tego dość! Co się z tobą dzieje?“ –

Maksio spojrzał na Kaszka, podszedł do biurka i pokazał mu królewski akt pasowania go na rycerza. 

„No, proszę? Jesteś rycerzem“ – dziwił się Kaszko – „I co, nie chcesz nim już być?“

„Ależ, chcę!“ – krzyknął Maksio.

„To, czemu jesteś taki smutny?“ – nie rozumiała Majka.

„Dlatego, że jestem rycerzem tylko na papierze” – wyjaśnił Maksio.

„Jak to?“ – wciąż nie pojmował Kaszko.

„Zostałem tylko pasowany na rycerza. Nie dokonałem żadnego rycerskiego czynu, a wszyscy rycerze wsławili się jakimiś rycerskimi czynami“ – narzekał Maksio.

„Już rozumiem, ale przecież nie obudzimy dla ciebie figlo-milańskiego smoka“ – rzekł duszek.

„Smoka?“ – przestraszyła się a Majka – „Chcesz powiedzieć, że tu w Figlach-Miglach mamy smoki?“ 

„Mamy tu różne potwory i potworki. Smoki też“ – oznajmił Kaszko. 

Majka skuliła się w kącie i spojrzała w stronę okna, jakby bała się, że któryś przyleci.

„Nie bój się, wszystkie śpią i będą spać jeszcze 864 lata“ – uspokoił ją Kaszko.

Majka trochę się uspokoiła, spojrzała figlarnie na brata i powiedziała:

„Słuchaj, Maksiu, niedawno czytałam baśń o chłopcu imieniem Niebójsię, który musiał spędzić noc w młynie”.

„Taką noc w młynie musiało przeżyć wielu rycerzy, by zostali prawdziwymi bohaterami“ – dodał Kaszko.

„No to chodźmy!“ – zdecydował Maksio – „Mama z tatą cały weekend są na konferencji. Znasz jakiś młyn?“ –spytał Kaszka.

„No jasne. Kilka. Chwileczkę” – zastanawiał się Kaszko i krzyknął – „Już wiem! Pojedziemy do wsi Kováčová. Tam był kiedyś piękny młyn, mam nadzieję, że jeszcze stoi“. 

Po chwili już jechali z dworca autobusem do Rožňavy, a stamtąd pojechali drugim do Kováčovej. 

„Patrzcie, jeszcze stoi, tam jest napisane: Młyn“ – uradowany Kaszko pokazywał strzałki.

Zbliżali się do młyna, ale Kaszkowi coś się nie zgadzało.

,,Jest tu młyn, ale gdzie są wozy przywożące ziarno i wywożące mąkę? – mruczał pod nosem duch.

„Teraz znów ty będziesz marudził?“ – zganiła Majka Kaszka. 

„Nie widzę tu takiego ruchu, do jakiego byłem przyzwyczajony“ – tłumaczył się Kaszko.  

Rzeczywiście, nie było teraz słychać łoskotu maszyn, za to mnóstwo głosów, stukanie kieliszków i śmiech. 

Młyn jeszcze stał, lecz już nie mełł. Wokół niego było pięknie. Siedli zatem wszyscy i każdy z nich się czegoś napił. 

„To były czasy, gdy się tu mełło. Tam stały wozy pełne worków ziarna. Tu je witał młynarz ze swoimi pomocnikami. Częstowali woźniców jadłem i piciem“ – wspominał Kaszko.

„Coś z tego jeszcze zostało“ – zażartowała Majka, kiedy gospodyni przyniosła im z młyna soczki.

„Niektórzy ludzie czekali tu nawet trzy dni, zanim dostali się do młyna. Spano na sianie na wozach, a wieczorami opowiadano różne historie i śpiewano. Młynarz był najlepiej poinformowaną osobą w całej okolicy“ – ciągnął dalej Kaszko.

„No, dużo to on tu nie miał do roboty. Wszystko za niego robiła woda“ – rzucił przekornie Maksio.

„Nieprawda! Młynarze musieli umieć obrabiać drewno, znać się na mechanice i podstawach fizyki, żeby ustawić wszystkie koła zębate i rzemienie tak, by zemleć ziarno na taką mąkę, jaką chcieli gospodarze. To nie była prosta sprawa“ – wyjaśnił duch.

,,No właśnie!“ – potwierdziła stojąca za nimi gospodyni i powiedziała: ,,Chodźcie, pokażę wam wszystko, co kryje w sobie ten młyn. Są tu prawdziwe skarby techniki, których byle gdzie nie zobaczycie“. 

Dzieci natychmiast wstały z krzeseł i poszły stromymi schodkami najpierw na pierwsze, a potem na drugie piętro. Gospodyni miał rację. We wnętrzu młyna jeszcze dziś kryły się maszyny, dzięki którym ze zboża powstawała mąka. 

,,To muzeum, to jest naprawdę coś!“ – oznajmił zachwycony Maksio, gdy wychodzili z młyna, po chwili jednak smutno dodał – ,,Ale ten młyn nie zaciekawi smoka“. I nieszczęśliwy usiadł na schodkach na zewnątrz.

Kaszkowi rozbłysły oczka.

„Wiecie, co to znaczy, gdy się powie, że ktoś chowa coś pod korcem?“

„Że ktoś ma coś do ukrycia, zatajenia, knuje coś?“ – niepewnie spytała Maksio.

„Dokładnie tak. A korzec jest tu w młynie. Tam za młyńskimi kamieniami mielącymi mąkę. Mąka, która do niego spadała, zostawała dla młynarza“ – wyjaśnił Kaszko.

„To dlatego pod korcem?“ – stuknęła się w czoło Majka.

„Dlatego“ – przytaknął Kaszko i dodał – „Jak już tu jesteśmy, to mam pomył“. 

„Jaki?“ – zapytały dzieci.

„Tu niedaleko jest pewien stary kościółek. Bardzo, bardzo stary. Co wy na to, żebyśmy spędzili tam noc?“ – spytał Kaszko.

„Zgoda! Chcemy!“ – krzyknęło rodzeństwo.

Dokupili jeszcze jakieś zapasy i ruszyli w drogę. Kościółek, a właściwie same jego mury, stał na górce i był naprawdę piękny. Nie miał dachu, a w kamiennych ścianach było jeszcze widać zamurowane okna i drzwi.

„Zbudowali go husyci“ – poinformował Kaszko.

„To byli jacyś rycerze?“ – spytał Maksio.

„Nie, nie rycerze. To byli… zwykli ludzie, którzy mówili o sobie boży bojownicy, a wiecie, co jest ciekawe?“ – spytał duch.

„Co?“ – dzieci spojrzały na niego.

„Ich broń. Wymyślili wiele rodzajów, którą robili ze swoich narzędzi. Z kos, cepów do młócenia zboża, narzędzi do orania“ – tłumaczył Kaszko. 

,,Jak to?“ – nie rozumiał Maksio.

„I wygrywali nimi wielkie bitwy oraz ciężkie boje z uzbrojonymi wojakami. Wymyślili nawet taką rzecz, jak fortyfikację z wozów. To byli rolnicy. Mieli wozy, żeby mogli nimi wozić rzeczy w pole i ziarno do młyna, a kiedy zaczęli walczyć używali wozów w boju. Zrobili z nich nawet taki mały drewniany czołg, w którym się chowali i robili z niego wypady“ – dodał Kaszko.

„No, dobrze. To ja sobie tu pościelę“ – wskazał pewne miejsce Maksio.

„Ja z tobą. Śpimy razem“ – stwierdziła Majka.

„Ale Majko, ja muszę stać się rycerzem!“ – upierał się Maksio.

„A ja będę księżniczką, której musisz chronić“ – burknęła siostra.

Maksio chciał się odgryźć, ale Kaszko pociągnął go za rękaw, więc zrozumiał.

„Dobrze, to pościelmy sobie“ – zgodził się Maksio.

„A ja?“ – Kaszko wciąż stał, nie wiedząc co robić.

„Co ty?“ – Maksio obrócił głowę i powiedział – „Ty nie możesz tu spać. Jeśli mam stać się rycerzem, to muszę tego dokonać sam“.

„Jesteś pewien?“ – spytał Kaszko. 

Maksio przytaknął.

„Dobrze“ – Kaszko wstał, pogłaskał przyjaciół po włosach i odleciał.

Niebo powoli zasnuła ciemność. Wyszedł księżyc i rozbłysły gwiazdy.

„Widziałeś już coś takiego?“ – szeptała Majka, patrząc na niebo usiane gwiazdami – „Tylu gwiazd jeszcze w życiu nie widziałam“.

„Ani ja“ – zachwycał się Maksio.

„Majko, ty się cała trzęsiesz. Co ci jest? Boisz się?“ – zapytał Maks. 

„Jeszcze nie. Tylko mi zimno“ – odpowiedziała Majka.

„Poczekaj!“ – Maksio sięgnął do plecaka i wyciągnął zapasowy sweter. 

Majka dalej się trzęsła, więc zdjął wiatrówkę i dał ją siostrze.

„Ale teraz tobie też będzie zimno“ – zmartwiła się Majka.

„O mnie się nie bój“ – uspokoił ją brat.

„Trochę się boję o ciebie i zasnąć“ – poskarżyła się dziewczynka.

„Nie musisz się bać, ja będę czuwać, żebym mógł dokonać jakieś rycerskiego czynu. Ty śpij spokojnie“ – oświadczył Maksio.

Ledwie Majka zamknęła oczy, a z pobliskiego lasu ozwały się dziwne dźwięki.

Majka otworzyła oczy, lecz bała się odezwać.

Maksio mocniej przytulił siostrę, chwycił ją za rękę i zaczął nucić:

Nie bądź taką małą beksą,

wiem, że się boisz, gdy jest ciemno.

Ciemność jest dobra, siostrzyczko!

Ledwie tylko przymkniesz oczko,

sen ci sfrunie na powieczki,

 przyniesie małe owieczki,

które cię będą sobą grzać.

Leć śnie aż do gwiazd.

Maksio czekał i czekał na swoją chwilę. Wydawało mu się, że coś rusza się w trawie obok nich. Przyjrzał się dokładniej, jedna gwiazdka jakby mocniej zaświeciła, a on zobaczył węża podpełzającego do jego siostry. 

Chwycił go ręką za ogon i wyniósł w ciemność. 

Jeszcze baczniej nastawił oczu i uszu. 

We wsi właśnie wybiła północ. Maksio westchnął i nagle oniemiał. Z kościółka rozlegały się dziwne dźwięki.

Maksio przykrył Majkę jeszcze jednym swoim swetrem i został w samej koszulce. 

Podszedł do ściany kościółka, w której były zamurowane drzwi.

Dobiegał zza nich jakiś dźwięk. Jakby ktoś czymś żelaznym walił w ścianę.

Maksio spojrzał z drugiej strony ściany, ale dalej nic nie zobaczył.

„Chyba mi już odbija“ – pomyślał.

Nagle wokół zamurowanych drzwi rozbłysło światło. Jasne jak w teatrze. A drzwi zaczęły się powoli otwierać. Maksio chwycił pierwszy lepszy kij, podszedł do Majki, by jej bronić i czekał, co się stanie.

Za otwartymi drzwiami pojawili się rycerze w zbrojach, z mieczami, na koniach, z toporami i halabardami.

„Kim jesteście?” – wyjąkał Maksio i szepnął –„To mi się tylko śni?“

„Nie śni ci się, drogi druhu!“ – zagrzmiał głos jednego z nich – „Jesteśmy rycerzami–obrońcami“. 

„Obrońcami czego?“ – spytał wciąż jeszcze zaskoczony Maksio.

„Obrońcami krainy Figle-Migle, rzecz jasna“ – powiedział, wysuwając się do przodu, rycerz w złotej zbroi – ,,Chyba wiesz, że każda kraina ma taką górę, w której ukryci są śpiący rycerze i czekają, by w najgorszych czasach pomóc swojej krainie“.

„Słyszałem o tym“ – potwierdził Maksio.

„Teraz jesteś w takim miejscu krainy Figle-Migle“ – wyjaśnił rycerz. 

„Ale dlaczego mi się ukazaliście?“ – nie rozumiał Maks.

„Czekaliśmy na kogoś młodego o rycerskim sercu, kto pilnowałby wszystkiego w krainie Figle-Migle i gdyby było źle, przyszedł nam o tym powiedzieć“ – mówił dalej rycerz.

„To nikogo takiego nie mieliście dotychczas?“ – zdziwił się chłopiec.

„Mieliśmy,“ – ponownie zagrzmiał głos rycerza w złotej zbroi – „ale zestarzał się i chce już odpocząć“. 

„Ale dlaczego ja? Ja nie jestem rycerzem i nie mam nawet mężnego serca“ – zawstydził się Maksio.

Stanął przed nim jeden z rycerzy z mieczem i tak przemówił:

„Nie przyjąłeś pomocy, którą ci oferował twój przyjaciel duch i zostałeś tu sam ze swoją siostrą. Podzieliłeś się z nią ostatnim jadłem i przyodziewkiem, choć tobie też było zimno. Kiedy usłyszałeś dźwięki i zobaczyłeś światło pobiegłeś bronić siostry, a nie uciekłeś, by się schować“ – oznajmił rycerz. 

„Tak postępuje prawdziwy rycerz krainy Figle-Migle“ – dodał złoty wojownik.

„Ja naprawdę jestem rycerzem?“ – Maksio nie mógł w to uwierzyć.

„Mało tego. Jesteś rycerzem, na którego barkach spoczywa bezpieczeństwo krainy Figle-Migle. Gdy nadejdą jej najgorsze chwile, to ty nas przywołasz!“ – zagrzmieli wszyscy wojowie, aż Majka się wzdrygnęła.

„Ciszej, nie budźmy jej“ – poprosił Maksio. 

Złoty rycerz tylko uśmiechnął się i podał Maksiowi mały żelazny pierścień.

„Ukryj ten pierścień i strzeż go. Kiedy będziesz chciał nas przywołać, przyjdziesz tu i przytkniesz go do tych zamurowanych drzwi. Wówczas natychmiast się zjawimy. Dziękujemy ci, rycerzu Maksie“ – rzekł rycerz.

Wszyscy rycerze uklękli. Maksio wypiął pierś, uniósł pierścień w górę i uronił z oka łzę. Łzę szczęścia.

Rycerze w mgnieniu oka odwrócili się i zniknęli. Jeszcze chwilę było widać światło, było słychać szczęk zbroi, a potem nastała cisza. W tej ciszy zapiał kogut. Wraz z pierwszym pianiem koguta pojawił się zatroskany Kaszko.

„Nic się wam nie stało?“ – zapytał.

„Cicho, Kaszko, obudzisz Majkę. Jeszcze śpi“ – szepnął Maksio. 

„Majka śpi, ale ty cały trzęsiesz się z zimna“ – powiedział Kaszko.

„Nie szkodzi. Najważniejsze, że z Majką jest wszystko w porządku“ – zbył go Maksio.

„A jak tam twój rycerski czyn?“ – dopytywał duch.

„Cóż mi po nim! Przecież i tak nigdy nie będę rycerzem“ – powiedział Maksio, sprawdził czy ma pierścień w kieszeni i położył się na trawie. Ledwie położył się i przysnął, a wzeszło uśmiechnięte słonko. 

Nechce sa Vám čítať?  Pustite si nahrávku

Spoznajte čarovné miesta z príbehu

Rozprávkové novinky

Chcete byť vždy v strehu a vedieť o každej akcii vo vašom okolí či získať aktuálny tip na skvelý výlet? Nechajte nám svoj email a nič podstatné zo sveta Haravara vám neujde.
Košice Región Turizmus,
Bačíkova 7,
040 01 Košice, Slovakia
cross